„Nieracjonalna” pasja Scariolo do Interu: jego „ulubiony” wujek, strach przed połkniętą monetą i szalony wyjazd z Moskwy na Bernabéu

Pośród mgiełki wspomnień z dzieciństwa Sergio Scariolo żywo przypomina sobie popołudnie w 1967 roku, kiedy to jako dziecko oglądał stację radiową Mantua-Inter, bawiąc się monetą w ustach. Kiedy komentator krzyknął, że gol padł „za sprawą pewnego Di Giacomo , po rażącym błędzie piłkarza Interu, Sartiego ”, sześcioletni chłopiec połknął monetę, „ku panice obecnych”.
Anegdota – strach nie był poważny – opisuje bardziej namiętną stronę hiszpańskiego trenera koszykówki, który dziś wieczorem pojawi się na Allianz Arenie w Monachium, dając upust swoim emocjom i tracąc głos, który już został nadszarpnięty przez zmiany temperatury podczas ostatniego weekendu Final Four Euroligi w Abu Zabi. Cierpiał z powodu swojego Interu, tego, który pozostał wyryty w jego sercu w dzieciństwie spędzonym w Brescii i którego kibicował w całej Europie. Nerazzurri nawet na ekranie Twojego telefonu komórkowego.
„Moja pasja do Interu zaczęła się, odkąd pamiętam. Pierwsze mecze, które pamiętam, to te z 67 roku (ten Il Grande Inter , który wygrał dwa Puchary Europy z Helenio Herrerą ) , koniec sezonu ligowego i finał Pucharu Europy z Celtikiem. Dwie porażki, nawiasem mówiąc. I to do tej pory” – powiedział Scariolo EL MUNDO przed wyjazdem do Niemiec na zaproszenie Interu, który zawsze rozpieszczał jednego ze swoich najwierniejszych fanów . Sergio co roku zakłada swoją niebiesko-czarną koszulkę.

„To coś, co mieści się w moim małym irracjonalnym królestwie. Naprawdę nie odpowiada normalnym parametrom logiki. Zaczęło się od mojego ulubionego wujka, który był kibicem Interu przez i przez. Chociaż to wspomnienie trochę zanika, mówimy o 60 latach temu”, wyjaśnia trener, zawsze spokojny, analityczny i logiczny, jeśli chodzi o kosze, piłki do koszykówki i tablice... „Pochodzę z rodziny nauczycieli”, często się chwali. Aż pojawi się Inter i nastąpi szaleństwo „podtrzymywane z wielką wiarą”. „To wykracza poza ludzi. Mam bardzo odległe wspomnienia zwycięstw i porażek, odporny na wszelkie rozczarowania i negatywne cykle. Czysta dziecięca miłość” – przyznaje z dumą.
I recenzuje swoich ulubionych graczy. Od „ Mazzola, Zanetti, Roberto Boninsegna ... Altobelli zawsze był jednym z moich ulubionych. Szczerze mówiąc, doceniam wielu z nich. Ale ponad wszystko są kolory, które mają specjalne znaczenie wykraczające poza ich właściwe nazwy”.
Kariera trenerska Scariolo, którą rozpoczął pod okiem swojego mentora Ricardo Salesa w młodzieżowych drużynach Brescii, wkrótce zmusiła go do spakowania walizek. Mając niecałe 30 lat, był już trenerem Scavoliniego w Pesaro. Potem Desio, Bolonia... A w 1997 roku, mając 36 lat, był już w Hiszpanii (w Vitorii z Baskonią), gdzie mieszka do dziś, teraz w Marbelli ze swoją żoną Blanką Ares . Wróciłbym do Włoch, ale Sergio trenował (i trenuje) na całym świecie, w Moskwie, Toronto... „Widziałem wiele meczów na żywo. Ale także w telewizji, online, czy w niecodziennych okolicznościach, oczywiście, ponieważ moja kariera zawodowa wkrótce zabrała mnie z Włoch. Były też dość osobliwe wyjazdy...” mówi, opowiadając jedną z anegdot podsumowujących jego pasję do Interu.
Maj 2010. Scariolo, który zdążył już dotrzeć na Camp Nou na półfinał z Barceloną, ten z Mourinho i zraszaczami, z których musiał opuścić „w pośpiechu i z pewną nerwowością”, jest trenerem reprezentacji Hiszpanii i menedżerem Khimki Moskwa. W dniu finału z Bayernem... „Trenowałem rano, potem pojechałem na lotnisko, złapałem samolot przez Paryż i dotarłem na mecz” – wspomina trudności na Santiago Bernabéu. „Kiedy finał się skończył, nie mając czasu na oglądanie celebracji, zabrali mnie na skuter poza strefę zakazu ruchu samochodowego. Samochód odebrał mnie i pognał na lotnisko (samolot odlatywał o 23:30). Sześciogodzinny lot powrotny do Moskwy, trochę odpoczynku, trening rano i mecz półfinału ligi z Lokomotivem Kubań po południu. Przygoda, którą z czułością zachowam w szufladzie moich najlepszych wspomnień” – mówi.
W półfinale z Barceloną kilka tygodni temu Scariolo, który komentował dla Movistar ćwierćfinałowy mecz Euroligi pomiędzy Katalończykami i Monaco, przybiegł z Palau na Montjuic, aby być świadkiem emocjonującego remisu 3-3 w pierwszym meczu, choć nie strzelił pierwszego gola Marcusa Thurama . W ubiegłym roku również znalazł się w polu karnym Metropolitano, jednak tym razem Nerazzurri odpadli z boiska w serii rzutów karnych przeciwko Atlético Madryt. Dziś wieczorem będzie w Monachium i „mam nadzieję, że będzie mógł krzyczeć”.
elmundo